Długa rozmowa nocą
Kiedy
dostał jej wiadomość siedział pod prysznicem, a telefon leżał
na pralce. Trochę minut upłynęło zanim zorientował się, że do
niego napisała - właściwie dobrych kilkanaście tych minut.
Zdjęcie profilowe przedstawiało wyłącznie samą twarz, należącą
do brunetki w przedziale wiekowym od dwudziestu do trzydziestu.
Sprawiała wrażenie atrakcyjnej, na pierwszy plan wybijały się
pełne, czerwone usta, ale wiadomo jak to bywa ze zdjęciami w necie.
Oczu jej nie widział, bo schowane były za ciemnymi okularami. Wziął
telefon i odczytał krótki tekst.
Hej.
Nie wiem jak zacząć w ogóle tę rozmowę, bo nigdy czegoś takiego
nie robiłam, nie piszę zwykle do żadnych facetów. Chodzi o to, że
czytałam kilka twoich opowiadań, czytałam twoją książkę i
pomyślałam, że mogę napisać… Wiem, że to dziwne, tak pisać
do kogoś obcego, że to może niegrzeczne. Długo się do tego
zbierałam i wcale nie uważam tego za dobry pomysł. Takich rzeczy
się chyba nie robi, tak myślę. Znaczy kobiety nie powinny chyba
robić takich rzeczy - pisać do obcych facetów. Ale trudno, raz się
żyje… W każdym razie piszę, bo pomyślałam, że możemy
porozmawiać. Jeżeli masz ochotę oczywiście.
Potem
była oddzielna wiadomość, od razu poniżej, która przyszła o tej
samej godzinie, czyli 21:37.
Jak
nie odczytasz tej wiadomości do 22 to usuwam i nie ma tematu.
Przepraszam za kłopot…
Usiadł
na łóżku i spojrzał na godzinę w telefonie. Była 21:59.
Oczywiście, pomyślał sobie. Przez dłuższy moment patrzył na
telefon i widział jak dziewczyna majstruje coś w komunikatorze,
mogła coś pisać, bo trzy kropki pracowały zawzięcie. Nagle obie
te wiadomości zniknęły. Brunetka nazywająca się Malina Bednarek
usunęła je, mimo że przecież i tak zdążył wszystko przeczytać.
Zastanowił się chwilę, ale nie mogąc wpaść na coś sensownego,
wystukał tylko:
No
cześć Malina. Nie ma sprawy. Jeżeli chcesz pogadać to możemy
pogadać.
Przez
dwie minuty gapił się w telefon, ale odpowiedź nie przyszła.
Potem czekał z telefonem w dłoni i nadal nic.
– A
pieprzyć to – wyrwał na głos i odrzucił smartfon na
łóżko.
Poszedł
do kuchni, otworzył lodówkę i wyjął nie napoczętą butelkę Jim
Beama. Wziął z szafki szklankę, wyciągnął lód i zrobił sobie
drinka. Dwie kostki do połowy zalał bourbonem. Napił się, ale nie
poczuł jakoś szczególnie. Ostatnio lepiej mu się powodziło,
finansowo lepiej, więc mógł sobie pozwolić na takie alkoholowe
ekscesy. Na wschodzie wojna, inflacja hula w najlepsze, ludzi nie
stać na spłatę kredytów, rząd ma nas za głupie krowy do
dojenia, a on mógł sobie w końcu bez wyrzutów sumienia pozwolić
na dwie markowe butelki na tydzień. Może to nic, może to mało,
ale jemu pasowało. Zakręcił Jim Beama, wstawił do lodówki,
zamknął drzwiczki i poszedł po telefon. Wziął go, wrócił do
salonu, rozsiadł się wygodnie i włączył telewizor. Nowy, całkiem
duży, kupił go niedawno. Właściwie to nic takiego na nim nie
oglądał, bo puszczali sam ściek. Ale był, po prostu. Pewien nic
nie znaczący wyznacznik statusu.
Telefon,
który położył na stoliku kawowym nagle zamrugał. Pochylił się
i zajrzał kto to. To była ona. Znowu coś napisała.
Myślałam,
że nie odpiszesz, właściwie dziwię się, że napisałeś. Musisz
być chyba tak samo samotny jak ja… Albo równie nudny jak ja,
skoro w sobotę o dziewiątej wieczorem odpisujesz nieznajomej…
Napił
się trochę i odpisał jej krótko.
Ale
ja właśnie wieczorem odpisuje nieznajomym kobietom na nudno i
smutno. I nietrzeźwo. Także trafiłaś.
Naprawdę?
Nie.
Zwykle upijam się i idę spać, żeby czasem nie napisać czegoś
mocniejszego.
Nie
lubisz swojego pisania? Opowiadań? Książki?
Nie
za bardzo.
To
dziwne. Dlaczego?
Nie
wiem. Przeceniamy chyba wartość pracy jako takiej. Nie wydaje mi
się, żeby hydraulik podniecał się naprawieniem kranu czy chirurg
wycięciem kolejnego wyrostka.
Naprawdę
jesteś dziwny. Wiesz co, może mógłbyś zadzwonić? Ciekawi mnie
twój głos.
Przez
moment się zastanawiał. Robił to tak długo, że zdążył wypić
drinka, pójść do toalety, nalać sobie następnego drinka i wrócić
przed telewizor. Ściszył go i postanowił zadzwonić. Trochę się
denerwował, ale tylko trochę. Nie codziennie był w podobnej
sytuacji.
– No
cześć, mam nadzieję, że nie przeszkadzam – Usłyszał
jej głos. Był całkiem w porządku. Znaczy gładki i ciepły.
– Co
słychać? – zapytał.
– Niewiele.
Gadam przez telefon z jakimś obcym facetem.
– Brzmi
nie najgorzej.
– Jest
nie najgorzej.
Napił
się ze szklanki, ale tak żeby nie było tego słychać u niej.
Kostki lodu zabrzęczały cicho.
– Słuchaj,
jak to jest być pisarzem? – spytała.
– Dobra,
ustalmy jedną rzecz – oznajmił. – Nie
jestem pisarzem. Jestem gościem, który czasami coś tam napiszę.
Bycie pisarzem, mówienie o sobie, że jest się pisarzem to jak
paradowanie w skórzanych ciuchach i tłumaczenie, że jest się
wegetarianinem ze względu na dobro zwierząt.
– Czyli
co? Nie rozumiem.
– Fakt
może to słabe porównanie. Po prostu chodzenie i nazywanie siebie
samego artystą jest pretensjonalne. Wszyscy dziś chcą być kimś,
uważają się za kogoś, a tak naprawdę nie są nikim ważnym.
Nawet youtuberzy czy ludzie od instagrama nazywają się artystami.
To śmieszne. Świat potrzebuje więcej pokory, żeby wrócić do
normalności.
– Nieźle
to sobie wymyśliłeś. Wydajesz się być dziwnie zgorzkniały.
Przepraszam, że tak mówię, ale tak to odbieram. Nie obrażaj się
w każdym razie. Każdy ma swoje wady.
– Nie
ma sprawy. To żadna ujma. A teraz przepraszam cię na chwilę.
Wstał
z miejsca i wyszedł na balkon, bo na zewnątrz ktoś się wydzierał.
Rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył. Ten ktoś musiał działać
z ukrycia albo innego balkonu. Kobieta darła się o coś na faceta.
Chyba chodziło o picie i palenie trawy.
– Co
się stało? – spytała, kiedy powiedział, że już może
rozmawiać.
– Nic
takiego, nie ważne. Mówisz, że chciałaś pogadać? Ale o czym?
– Jak
o czym?
– No
chciałaś ze mną pogadać o czymś. Nie wierzę, że tak po prostu.
O niczym.
– Trochę
o niczym właściwie.
– A
trochę o?
– Trochę
o tobie. O tym co piszesz.
– To
jakiś wywiad? Jesteś za gazety albo czegoś takiego?
– Nie,
nie. Pracuję w obsłudze klienta jednej z sieci komórkowych.
– Jakiej
sieci?
– Nie
podam ci. Nie mogę.
– Okej,
nie nalegam.
W
telewizorze właśnie poleciały jakieś nagrania z Ukrainy, ale
ostatnio nie miał już do tego głowy, więc w ogóle wyłączył
telewizor i poszedł do sypialni. Skrajne podejście do tematu w
mediach go zmęczyło. Ludzie szybko się wszystkim męczą i nudzą.
Położył się do łóżka i wyciągnął nogi.
– Wiesz
wydaje mi się, że całkiem fajnie piszesz, jest pewne pole do
poprawy, ale naprawdę da się to czytać. Na kim się
wzorujesz? – zapytała zainteresowana.
– Na
Nicolasie Sparksie, Norze Roberts i Danielle Steele – wyznał.
– Naprawdę?
– I
jeszcze Gérard
de Villiers.
– Serio?
– Oczywiście,
że nie. Chociaż ten ostatni napisał całkiem ciekawy cykl powieści
sensacyjnych z potężną dawką porno zanim to jeszcze było modne.
– Porno?
– W
mainstreamie mówią na to erotyki, ale to przecież zwykłe porno.
Po co tak kłamać? Kogo chcą zmylić błędnym nazewnictwem?
– Ty
też piszesz porno przecież.
– Ale
ja się z tym nie kryję.
Przez
chwilę w słuchawce zagrał szum, zupełnie jakby telefon otarł się
o jakiś materiał. Musiała zmienić swoje położenie gdziekolwiek
była.
– Skąd
taki pomysł? Żeby tak pisać? – zapytała,
po chwili ciszy.
– Nie
mam pojęcia. Samo to jakoś przychodzi – oznajmił
szczerze. – Czasami
uda mi się sprzedać jakieś z tych opowiadań i wydać je pod
pseudonimem.
– Jakim?
– Kobiece
imię i nazwisko. Tyle ci mogę powiedzieć.
– No
ale skąd to wszystko?
– Co
wszystko?
– No
te pomysły, te historie? Opisujesz swoje życie czy jak?
– Hej
dziewczyno, o co ci chodzi, co?
– Nie
rozumiem…
– Po
co tak naprawdę zadzwoniłaś?
– Chciałam
pogadać, poznać ciebie…
– Wciskasz
mi kit mała.
– Nie,
naprawdę…
– Jeżeli
nie powiesz mi o co chodzi to się zaraz rozłączę.
– No
ale mówię ci przecież…
Rozłączył
się. Zabrał jednak ze sobą telefon i poszedł wlać sobie
ostatniego drinka. Tym razem bez lodu. Po minucie już do niego
dzwoniła. Odebrał.
– Tak? – spytał
jakby przed chwilą nic się nie stało.
– Okej – powiedziała
z ociąganiem. – Powiem
ci o co chodzi. Tylko się nie śmiej, ani mnie nie wyzywaj.
– Nie
obrażam kobiet. Nie jestem mizoginem. Można wręcz powiedzieć, że
jestem wielkim fanem większości kobiet. Mów śmiało.
– Okej,
więc tak… Pomyślałam, że się do ciebie odezwę i pogadam z
tobą o tych sprawach… Znaczy o seksie z tobą pogadam.
– O
seksie?
– Uprawiałeś
kiedyś seks przez telefon?
Chwilę
zajęło mu zebranie myśli. Nie spodziewał się takiego obrotu
sprawy.
– Nie – wyznał. – Ale
szczerze nie wiem czy coś takiego można nazwać seksem.
– Nie?
– Co
najwyżej gadką o seksie i tyle.
– Prawie
od początku naszej rozmowy powoli się masturubuję, wiesz?
– Serio?
– Tak.
Bardzo powoli. Delikatnie. Siedzę nago w łóżku i dotykam się
tam.
– Tam
czyli gdzie?
– Po
muszelce. Głaszczę swoje sromowego wargi. O, a teraz dotykam teraz
łechtaczki. Jest różowa i nabrzmiała…
Momentalnie
mu stanął i wcale nie był z tego dumny. Za szybko jej poszło, za
łatwo.
– Skąd
mam wiedzieć, że mówisz prawdę? – spytał
podejrzliwie.
Nie
odzywała się jakiś czas, usłyszał dziwny szum. Potem głuche
stukanie i w końcu powiedziała, że ma zobaczyć zdjęcie które
załączyła. Zobaczył. Przesłała mu ciało poniżej brzucha. Był
pępek, lekko rozchylone uda i mała kępka włosów na wzgórku.
Cipki nie widział z tej perspektywy, ale raczej nie wyglądało to
na zdjęcie z neta. Światło i te sprawy. Całkiem autentyczne
rzecz.
– Okej – przyznał. – Powiedzmy,
że ci wierzę. I co dalej?
– To
zależy – odparła.
– Zależy?
– Jesteś
dobry w te sprawy?
– Większości
mężczyzn wydaje się, że są dobrzy. Pewnie nie jest ze mną
najgorzej, ale nie powiedziałbym, że jestem wspaniały.
– A
robisz minetę?
– Co
to ma kurwa do rzeczy?
– Czy
liżesz kobiecie kiedy jest potrzeba? Robisz to?
– No
dobra. Niech ci będzie. Robię, ale każdy chyba dziś robi. Żadna
to wielka sprawa.
– Zdziwiłbyś
się. No dobrze, ale jak to robisz? Powiesz mi jak to robisz?
– Całuję
tu i tam, liżę tu i tam, czasami używam palca. I tyle. Zwykle się
sprawdza.
– Ale
powiedz to jakbyś o tym pisał. Jakbyś to robił teraz właśnie,
opisz po kolei, z uczuciem.
– O
Boże… No to tak… Przeważnie zaczynam od delikatnego muskania
ustami, ale raczej warg, nie łechtaczki. Pierwszy dotyk jest ważny,
potem zwykle nie da się wrócić w to samo miejsce z podobnym
skutkiem, zupełnie jakby to miejsce traciło wrażliwość.
Następnie subtelne pocałunki, nieznaczne lizanie od góry do dołu.
Potem trochę zahaczam językiem o wejście pochwy, ale też tylko
drażnię. Staram się aby moje pieszczoty były mokre. Potem wracam
do łechtaczki i zostaję z nią do końca.
– I
co z nią robisz? Całujesz ją? Gryziesz? Ssiesz?
– Tak
jest.
– Mocno,
łapczywie? Jakbyś ssał matczyną pierś?
– Można
tak powiedzieć. Zależy mi na przyjemności partnerki.
– Tak?
– Zwykle
wyobrażam sobie, że te wargi na dole są tak samo ważne jak wargi
ust. Trochę jakbym się z nimi całował.
Usłyszał
jej przyspieszony głos, ciche postękiwanie. Podobało mu się jak
dyszy do telefonu.
– Masturbuję
się, wiesz? – oznajmiła.
– Wiem – przyznał.
– Ty
też?
– Nie.
– Nie
wierzę ci. Na pewno trzymasz go w dłoni.
Nie
robił tego chociaż miał ochotę. Coś go powstrzymywało. Może
to, że czułby się głupio?
– Jaki
on jest? Duży? Gruby? Ma wielkie, złe oko na końcu czerwonego
grzybka? – dopytywała.
– Normalny – odparł
znużonym głosem.
– Jak
normalny? Długi? Krótki?
– Pewnie
przeciętny.
– Wyślesz
mi jego zdjęcie?
– Nie
robię takich rzeczy.
– Nie
daj się prosić.
– Wolałbym
nie.
– To
może chociaż zacznij go trzepać.
– Nie
bardzo też. Ostatnio nie mam do tych spraw głowy.
– Ale
dla mnie?
– Nawet
dla ciebie.
Cisza
w słuchawce rozbolała jego uszy.
– Wiesz
co – wypaliła
nagle ze złością – jesteś
w tym beznadziejny. Zupełnie nie tak wyobrażałam sobie rozmowę z
takim zbereźnikiem jak ty.
– Pozory
często mylą.
– Myślałam,
że w to wejdziesz. Że będziesz szeptał o tym jak rozpychasz swoim
kutasem moją niewinną cipkę. Jak przyciskasz mnie do materaca i
robisz ze mną co chcesz. Jak tryskasz swoją brudną, gorącą
spermą w moje bezbronne łono.
– Brzmi
to świetnie, ale nie bardzo mam dziś ochotę na takie rozmowy.
– Naprawdę?
– Przykro
mi.
– Dobra.
Dokończę sama. Oddzwonię później, po wszystkim. Może zadzwonię.
Rozłączyła
się, a on przez długi czas siedział bez ruchu. Wpatrywał się
przed siebie, nie tyle na meble czy ściany, tylko w pustą,
bezlitosną przestrzeń. Nie myślał o niczym. Potem wstał, wyszedł
z łóżka, ale nie wlał sobie następnego drinka. Przeszła mu
ochota. Przeszła ochota na cokolwiek. Napił się zimnej wody z
kranu i umył szklankę. Potem przeklął swoją głupotę. Mógł to
rozegrać znacznie lepiej. Zgasił światło i poszedł spać, ale
nie mógł zasnąć. Spróbował coś poczytać, ale też się nie
dało. Nie wiedział ile czasu minęło, kiedy jego telefon ożywił
pokój bladym światłem. Ktoś do niego dzwonił.
Podniósł
się i zapalił nocną lampkę. Na suficie pojawił się cień o
kształcie syreny, seksownej nimfy. A dzwoniła ona. Nie zastanawiał
się czy odebrać. Rzadko możemy liczyć na drugą szansę. Ta noc
nie była więc do końca spalona.