Tytuł zachęcający, czyli Ja ją dymam, a ona nic.
https://www.magazyn-suburbia.com/post/marcin-mielcarek-ja-j%C4%85-dymam-a-ona-nic
Opowiadania i różne inne formy do poczytania na tym czymś w stylu bloga, które są mojego autorstwa.
Tytuł zachęcający, czyli Ja ją dymam, a ona nic.
https://www.magazyn-suburbia.com/post/marcin-mielcarek-ja-j%C4%85-dymam-a-ona-nic
Ale może spróbuję. Kiedyś.
Wrzucę link do fragmentu ze Skoczka, może Was zainteresuje:
https://mmielcarek96.blogspot.com/2025/02/skoczek-rozdzia-i.html
Włóczyłem się bez celu podczas drugiej soboty sierpnia, po ulicach miasta o niepoważnej nazwie Budy. Żar lał się z nieba, samochody przelewały parującym asfaltem, a armie ludzi pełzały chodnikami, podobne do mrówek. Wszedłem do jakiegoś sklepu i kupiłem za gotówkę zapalniczkę i papierosy, bo wymyśliłem sobie rano, zaraz po przebudzeniu, że zacznę na poważnie palić. Po wyjściu na słońce wrzuciłem resztę z dwudziestki do puszki na pomoc samotnym starcom. Odszedłem na dwa metry i dopiero wtedy zapaliłem. Nie smakowało mi, ale dobrze wiedziałem, że wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Tego gościa od zbiórki, który wyglądał jak mnich bez habitu, też poczęstowałem po tym, jak mnie zaczepił. Mimo upału czułem się nieźle, czułem wolny. Nie było jeszcze dziewiętnastej.
– Co podać mistrzu? – zapytał.
– Piwo – powiedziałem.
– W butelce czy z kija?
– Z kija.
– To tamten facet ma urodziny – wskazał palcem. – Jemu podziękuj.
Uniosłem szkło w kierunku łysego gościa, z brodą gęstą i czarną jak u Rumcajsa, ale raczej mnie nie zauważył. Do dziewiątej wypiłem jeszcze dwa piwa za darmo i dopiero wtedy poczułem się naprawdę rozluźniony.
– Kto chce zagrać w darta?! – Wykrzyczał zapytanie solenizant.
Kilka osób podniosło ręce. W tym ja. Facet obiecał dwie stówy dla wygranego, a potem postawił uczestnikom jeszcze po piwie. Zabraliśmy się do rzucania. Nie grałem nigdy, bo nie miałem ku temu okazji, ale po pierwszej kolejce załapałem, o co chodzi i rzucałem później równo. Kilka razy trafiłem w „oko byka” i kiedy ta sztuka mi się udawała, po całym barze przechodził szmer podniecenia. Ludzie gwizdali i dopingowali nas, czułem się jak zawodowiec na mistrzostwach. Nie miałem jednak godnych siebie rywali poza jedną dziewczyną, Tolą.
– Masz ogromnego farta – powiedziałem do niej.
– To ty masz farta – odparła. – Ja po prostu umiem grać.
Tola była gdzieś pod trzydziechę, miała dużo tatuaży, tlenione włosy i kolczyk w nosie. Ciasne, czarne dżinsy przylegały do jej ud i tyłka jak druga skóra.
– Dasz mi buziaka, jak pozwolę ci wygrać? – spytałem.
– Nie. Ale jak wygram, to postawię ci piwo.
– Może być.
Wygrałem ostatecznie ja, buziaka nie dostałem, a za zgarnięte dwie stówy postawiłem wszystkim obecnym kolejkę. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Ludzie przynajmniej nagrodzili mnie brawami. Potem pogadałem jeszcze chwilę z Tolą, ale przyszedł jej partner. Wyglądał jak gwiazda rocka w tych czarnych skórach i sygnetach na palcach. Wyszli pięć minut później, a ja zostałem przy barze. Piłem dalej, raz płaciłem, raz ktoś inny stawiał. Zwymiotowałem dwa razy, ale i tak niezrażony wracałem do picia.
– To by było na tyle, kochani! – krzyknął nagle facet, ten solenizant.
Stanął na samym środku lokalu i rozłożył ręce. Był niczym Mesjasz, zbawca, na którego nie zasługiwaliśmy.
– Koniec forsy! Jestem spłukany! Dobranoc wszystkim!
A na zewnątrz zrobiło się już całkiem czarno. Dochodziła północ, ale lokal zamiast się przerzedzać, to wydawał się być coraz bardziej pełny. W końcu przysiadł się do mnie jakiś mężczyzna w białej koszuli. Wyglądał na biznesmena albo chociaż ważnego managera. Piliśmy osobno, ale za każdym razem unosił w moim kierunku kieliszek wódki. Ja wtedy unosiłem szklankę z piwem. Wypił ich kilka, a potem zamówił jakiegoś drinka. Dla mnie też. Nie miałem pojęcia, co to takiego, ale podziękowałem mu za gest.
– To jest Biały Rosjanin – oznajmił, widząc chyba moją konsternację na twarzy.
– Jasne.
– Jak z tego filmu, Big Lebowski. Oglądałeś?
– Chyba tak.
– W każdym razie tego drinka wcale nie wymyślili w Rosji.
– A gdzie?
– Ponoć w Belgii, w czasie zimnej wojny.
Kiedy go wypił, zostawił stówę napiwku na kontuarze i wyszedł bez słowa pożegnania.
Ja wytrwałem do zamknięcia, pijąc już bardzo niewiele, oglądając telewizję, słuchając ludzi, gadając z nimi i próbując poderwać dwie różne kobiety, które okazały się przyjaciółkami.
– Dobra, mistrzu – powiedział szorstko barman. – Wychodzimy.
Złapał mnie za ramię, a ja pokiwałem ciężko głową. Oprócz mnie wyszło jeszcze dwóch facetów. Jeden od razu poszedł w długą. Drugi zapytał mnie, czy poratuję go fajką. Gałki oczne miał czerwone jak Mars.
– Pewnie stary.
Staliśmy obok siebie i paliliśmy w milczeniu.
– Dzięki – powiedział, kiedy skończył. – To na razie.
– Na razie.
Wschodzące powoli słońce wydawało mi się bardziej mordercze niż nadchodzący kac.
Ja wiem, że to nic takiego, taka tam regionalna nagroda, ale zawsze miło. Jutro gala, zobaczymy, może uda się wygrać.
Jeżeli kogoś to interesuje to książkę można nabyć gdziekolwiek, w necie na pewno znajdziecie.
Skoczek wyszedł już jakiś czas temu, ale dopiero teraz biorę się za promocję.
W końcu się ukazał, radości wielkiej po mojej stronie jakiejś nie ma powiem szczerze i chyba najbardziej jestem zadowolony z okładki - malowana przez prawdziwą artystkę, a nie jakieś śmieszne STOCKI czy inne AI. Oczywiście uważam, że książka jest dobra, nie wybitna, ale dobra.
Wrzucam link do lubimyczytać, jeżeli ktoś ma konto to oceny mile widziane:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5173560/skoczek
A tutaj krótki opis z okładki:
"Skoczek to bezkompromisowa autopsja miejskich warstw społecznych dokonywana przez jednostkę, która nie godzi się na bycie kolejnym trybikiem w systemowej maszynie. Powieść posklejana z obrazów szarej rzeczywistości, od samego początku wzbudzająca w czytelniku wielką paletę emocji. To słodko-gorzkie perypetie młodego człowieka z góry skazanego na porażkę, naiwnie podejmującego rękawice. Bo koniec końców, jakie mamy wszyscy wyjście?"
Dostępne ponoć w większości sklepów internetowych. EBOOK dopiero się ukaże.
Za dużo się dzieje i trochę zapomniałem o tym blogu. Wiecie jak to jest. To znaczy nie zapomniałem, ale piszę i skupiam się na YT i tak jakoś wyszło. Ale postaram się coś tam od czasu do czasu wrzucić.
Udostępniam link do opowiadania w Pasjach Literackich. Tytuł to Nocne Marki.
https://drive.google.com/file/d/1_pMUCAg3NTujT2Wb0k6rcdi2XQ2azPDW/view?usp=drive_link
Krótkie, ale może komuś się spodoba.
https://www.youtube.com/@strachoteka-audio
Na razie jeden film, w niedzielę wrzucam kolejny - miałem ogarnąć to dziś, ale jadę pomagać na Odrze.
Mam nadzieję, że coś z tego kanału będzie. Napisałem do przodu kilkanaście tekstów. Teraz nic tylko nagrywać - a to, cholera, najcięższa sprawa. Pewnie z każdym kolejnym nagraniem będzie coraz lepiej. Oby.
Jest w skrócie o tym, że nie zawsze to co chcemy, jest tym, czego potrzebujemy. Przynajmniej tak uważam ja.
Ukazało się w nowym numerze Pro Libris.
https://prolibris.net.pl/twarz-z-okladki/
Zachęcam do zajrzenia. I do przeczytania innych, już nie moich, tekstów z tego numeru.
Niżej oczywiście wrzucam link do opowiadania i samego numeru:
https://viewer.desygner.com/vUY6me3u4pS/
Ostatnio skupiam się na pisaniu czegoś nowego, mam pewien plan, ale efekty wyjdą za jakiś czas. Pewnie się pochwalę. Można trzymać kciuki albo mieć to w dupie.
Taka tam literacka zabawa, ale na poważne tematy.
Daję oczywiście link poniżej:
Wrzucam poniżej link do opowiadania, które opublikowano mi w nowym numerze Suburbiów. Tytuł zachęcający, czyli Ja ją dymam, a ona nic . http...