środa, 17 listopada 2021

Popełniłem błąd

Wczoraj popełniłem błąd, który obiecałem sobie dawno temu nie popełniać. Chodzi o to, że wbiłem na jakieś losowe forum literackie i wrzuciłem tam moje opowiadanie, Mizerię w misce z IKEI właściwie. Co za głupota. Nie mam pojęcia po co to zrobiłem, zrobiłem teraz, będąc w miejscu, w którym już jestem. No dobra, tak naprawdę to wiem po co... Szukam niestety wciąż atencji, szukam rozgłosu - co jest paradoksem przy całej swojej niechęci do szerszego kręgu ludzi. Człowiek jest prosty i skomplikowany jednocześnie.

Mój wstręt do tych - pożal się Boże - literackich stron bierze się z tego, że zwykle to są miejsca martwe, a przez martwe rozumiem literacko martwe; to słowo "literacki" tutaj padnie kilka razy, co za kiepścizna, ale lepszego nie ma. W każdym razie nic ciekawego - na tych forach - nie idzie znaleźć, to przeważnie ścieki pełne samozwańczych artystów, którzy nie potrafią po prostu pisać; ktoś by powiedział grafomanów, ale to zmęczone i okrutne słowo. Czytelników tam nie ma, są tam tylko niespełnieni pisarze. Na takich forach zwykle tworzą się grupki adoracyjne, które czytają swoje wypociny i liżą sobie tyłki w komentarzach zapewniając o wielkości tych marnych dzieł. Czytasz moje, napiszesz pochlebny komentarz, to ja napiszę tobie coś miłego - tak to działa. To jak chmara much na kawałku gówna, a gówno smaczne przecież nie jest. Do niczego konkretnego to nie prowadzi. Pisanie, czy też szersze tworzenie, to nie konsultacje z innymi tworzącymi, takie fora są złudne, stwarzają pozory, obiecują fałsz i to pułapka dla młodych, zdolnych - bo zwykle spotkają się z zawiścią ze strony internetowej starszyzn; bo nie można przecież wjechać z butami ot tak, pisząc na dzień dobry lepiej, niż oni kiedykolwiek będą. Tworzenie to samotność, to mokra, zimna i ciemna jaskinia, w której jednej człowiek stara się odnaleźć światło.

Nie wiem czy są tu też jacyś piszący, a jeżeli tak, to rada moja jest taka - unikajcie takich miejsc jak ognia. Nie znajdziecie tam niczego poza nagimi kośćmi i śmiercią. Jeżeli jest wam to dane, będziecie pisać. Jeżeli nie potraficie, nie możecie, siedzicie godzinę i to nie przychodzi - dajcie sobie spokój, szkoda energii.

Miałem kiedyś jednego znajomego, jeszcze ze szkoły średniej i on strasznie wszystkim pieprzył, że jest pisarzem, że pisze. Właściwie to nigdy niczego konkretnego nie napisał, ale miał taki jeden pomysł na opowiadanie i gadał o nim chyba przez pół roku - z tego co pamiętam nie był jakiś oryginalny. Coś tam nawet w końcu naskrobał - jak to nazywał taki wstępny szkic - i kazał nam to wszystkim czytać. Mieliśmy się z nim konsultować odnośnie jednego krótkiego opowiadania. Wyszło finalnie, że wcale go nie napisał. Teraz chyba pracuje w firmie ojca, coś mi się kojarzy i ma się pewnie znacznie lepiej niż ja.

Puenta jest taka, że pisać nie da się nauczyć, jeżeli brakuje ci tego czegoś, nie bierz się za to. Co prawda można zostać wyrobnikiem - a siedząc dostatecznie długo na forach literackich, sprzedając setki pochlebnych komentarzy, kółko adoracyjne zapewni cię, że jesteś drugim Hemingway'em - można nauczyć się w odpowiedniej kolejności układać zdania, można używać modnych słów, ale to wszystko pozbawione będzie duszy i to się czuje od razu. 

A co do mnie... Cholera nie wiem, jeżeli ktoś stamtąd tutaj przyjdzie i odnajdzie w tym co robię sens, to było warto. Ja chyba tam na chwilę zostanę (chociaż pewnie szybko mi się znudzi) pobawię się w mędrca, starego wyjadacza i postaram się ocalić jedną, może dwie dusze przed potępieniem. A może uda mi się ocalić nowego, prawdziwego Hemingwaya przed tymi ludźmi. Zobaczę.

Na koniec, poza tym wszystkim, to wrzucam link do zbioru opowiadań - jeżeli ktoś przeoczył. Śmiało można sobie pobierać:

https://drive.google.com/uc?id=1TMxc9CY76zm1RzW37Mfoi4YdJkB4oKGD&export=download

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z wizytką na dołku

Moje nowe opowiadanie znalazło się w majowym numerze e-eleWatora. Takie z humorem. https://e-elewator.org/e-e-8-marcin-waldemar-mielcarek/