Chodzi mi o to, że mam małe pojęcie o tych wszystkich pieprzonych elementach w aucie, których są tysiące, tysiące szmelcu, który może się potencjalnie popsuć. Gdyby rozebrać auto na każdy element i sprzedać je osobno to wychodzi pięciokrotność wartości auta, autentycznie - taki paradoks. I teraz tak - skąd człowiek ma wiedzieć co się z autem dzieje? Wie to tylko mechanik, nie zawsze, ale przeważnie. A ci mogą nam wcisnąć każdy kit i nie pozostaje nam nic innego jak go łyknąć. Gość może przetrzeć szmatką kable i powiedzieć ci, że musiał wymienić cały akumulator wraz z kablami. No i co zrobisz? Nic. Będziesz bulił.
Mechanicy i lekarze posiadają tajemną wiedzę i to wykorzystują. Wiadomo. Każdy orze jak może na tym ugorze.
Taki po prostu wysryw, bo musiałem zostawić dwa tysie na piętnastoletnie auto, które więcej stoi niż jeździ.
Przypomniałem sobie, że Bukowski napisał krótkie opowiadanie na temat opieki publicznej, lenistwa, kobiet, szaleństwa, nędzy i mechaników. Powrót ze zbioru zatytułowanego Historie o zwykłym szaleństwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz