sobota, 18 września 2021

Wiązanka po dziadku

Wiązanka po dziadku

Dziadek nie żyje. Nie żyje. Nie ma go już. Nie ma dziadka.

Dziadek nie żyje, tak powtarzali wszyscy w rodzinie, wszyscy dorośli. Mieli smutne twarze, oczy nieobecne, pozy przybierali przygnębione. Nad cmentarzem unosiło się szarobrudne niebo, słońce zniknęło za tą szarością, tak jakby tego słońca nigdy na nim nie było. Nawet samiuteńkie drzewo wyrastające z korzeni nagrobków, wyglądało ponuro przy braku swych liści. Ludzie stali zebrani wokół drewnianej trumny – tacy sztywni, nieruchomi, będący w dziwnym zawieszeniu, jakby zastygnięci na amen. Dziadek nie żyje, powtarzali tylko między sobą. Ich usta prawie się nie poruszały.

– Boże! Dziadek nie żyje! – zawyła ciotka Krystyna i zaniosła się płaczem.

Ciotka Krystyna, siostra mamy, była żoną wuja Romana, który nosił śmieszne wąsy i głównie pił. Ciotka wciąż robiła mu o to awantury. Widziałam nie raz jak wuja pociąga ze swojej srebrnej piersiówki. Robił to, kiedy nikt nie patrzył, wychodził gdzieś na bok, rozglądał się i kiedy myślał, że jest całkiem sam, pił. Ale ja go zawsze przyuważyłam, nie żebym go śledziła, tak jakoś zawsze na niego trafiałam – zbywał to śmiechem. Dziś też go widziałam, napił się kiedy wsiadaliśmy do auta i kiedy już w nim siedział. Pod kościołem wysiadł jako ostatni – wtedy pewnie też się napił. Wujek nie był złym człowiekiem, ale po prostu lubił pić. Poczułam tą osobliwą, duszną woń, kiedy dał mi buziaka w czoło, mówiąc, że mam się o dziadka nie martwić, że jest teraz w lepszym miejscu. Wujek miał całą rumianą twarz, a oczy, mimo panującego dookoła smutku, świeciły się wesoło. Więc wujek dziś również był pijany. Wujek zawsze był pijany.

Dziadek nie żyje, a wujek jest pijany.

Tego dnia matka wyrwała nas z łóżek nad samiutkim ranem. Musimy się pomodlić za dziadka, powiedziała z przekonaniem. Tak trzeba. Pomodliłyśmy się więc. W spokoju, w ciszy. Ja i siostra. Uklęknęłyśmy, składając dłonie i opierając łokcie o łóżko. Mama zaczęła. "Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z Tobą...". Modliłyśmy się na głos, we trójkę. Ja, mama i młodsza siostra. Zmawiałyśmy różaniec za dziadka, tak jak kazała nam mama. Pan Jezus spoglądał na nas ze ściany – wiszący, zastygły, nieobecny. Nagle matka trzepnęła siostrę w rękę. Ten trzask rozszedł się w powietrzu.

– Przestań dziecko!

Spojrzałam na siostrę, która schowała dłonie. Wiedziałam już co zrobiła. Siostra obgryzała paznokcie. Nic dla mnie nowego, pomyślałam. Przecież robiła to przez większą część każdego dnia, jakby było to jej ulubione zajęcie. Kiedyś pokazała mi te swoje palce. Nie wiem co ona tam obgryzała. Nic z nich nie zostało.

Dziadek nie żyje, wujek jest pijany, a siostra obgryza paznokcie.

Msza za duszę dziadka wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Nie działo się nic. Ludzie milczeli, wpatrzeni w Pana Księdza. Pan Ksiądz prawił kazanie z uniesionymi dłońmi i był gładko ogolony. Spoglądał w niebo. Przez całą mszę, cały pogrzeb. Miał uniesione dłonie, patrzył w górę, w niebo i opowiadał o Jezusie. Prawie w ogóle nie wspomniał o dziadku, prawie wcale. Wciąż mówił tylko o Jezusie i niebie. Dziadka jakby nie było.

Dziadek nie żyje, wujek jest pijany, siostra obgryza paznokcie, a Pan Ksiądz prawi tylko o Jezusie.

Babcia wciąż tonęła w łzach – tak ktoś to ładnie powiedział. Babcia od chwili, kiedy dziadek umarł, nie odezwała się ani słowem. Wciąż tylko płakała, płakała i płakała. Pamiętam jednak, że babcia płakała też, kiedy dziadek jeszcze żył. Często były o to kłótnie, tata z dziadkiem się kłócił – o to, że babcia płacze. Dlaczego babcia tak ciągle płacze, zastanawiałam się. Ludzie szeptali, że dziadek był niedobry dla babci, dlatego płakała. Nie wiedziałam czemu niby dziadek miałby być niedobry. Zawsze dawał nam cukierki i głaskał po głowie, mówiąc, że jesteśmy z siostrą ślicznymi aniołkami. Ale babcia płakała przez dziadka, tak właśnie mówili. Całe swoje życie płakała przez dziadka.

Dziadek nie żyje, wujek jest pijany, siostra obgryza paznokcie, Pan Ksiądz prawi tylko o Jezusie, a babcia tonie we łzach.

Mój starszy kuzyn Michał przyjechał już po mszy, trafił prosto na cmentarz. Spóźnił się, chociaż wyglądał, jakby gdzieś się spieszył – zerkał nerwowo na zegarek, przestępował z nogi na nogę, patrzył co chwila za siebie. Właściwie on zawsze tak wyglądał, od zawsze brakowało mu czasu. Od dawna nie mieszkał na wsi, wyjechał do wielkiego miasta na studia. Tam się zmienił, przynajmniej tak mówiła ciotka Krystyna. Miasto go zmieniło i wszystko to miasto w nim zmieniło. Ubrany był w najelegantszy garnitur ze wszystkich zebranych mężczyzn, a jego buty lśniły głęboką czernią. Dziś Michał przyjechał z nową dziewczyną, chyba za każdym razem, kiedy wracał na wieś, wracał z nową dziewczyną. Ta wyglądała jak żywa lalka Barbie – głównie przez swoje długie nogi, bardzo duże oczy i kręcone, blond loki. Michał jednak nie zwracał na nią zbytniej uwagi, chociaż ona patrzyła w niego jak w obrazek. Być może była dla niego tylko kolejną, następną dziewczyną. Może.

Dziadek nie żyje, wujek jest pijany, siostra obgryza paznokcie, Pan Ksiądz prawi tylko o Jezusie, babcia tonie we łzach, a kuzyn ma nową dziewczynę.

Ludzie gadają. Gadali wcześniej, gadali teraz i pewnie będą gadać później. Słyszałam jak przed mszą kilku panów – takich podobnych do dziadka wiekiem – wspomina o nim. Jeden mówił, że pamięta jak dziadek pracował z nim w tartaku, a drugi powiedział, że dziadek sprzedał mu kiedyś piękną wueskę. Nie wiedziałem co to ta wueska, ale ten drugi wyglądał na zadowolonego, więc pewnie to coś bardzo ciekawego i dobrego. Później, już podczas mszy, jedna z kobiet zemdlała i kilka osób musiało ją wynieść. Usłyszałam od kogoś, że była to jakaś pierwsza miłość dziadka, która została do końca życia starą panną. Ta pani wydawała mi się bardzo piękna mimo swojego podeszłego wieku – chyba musiała być piękna za młodu. I teraz, kiedy marznęliśmy już na cmentarzu, ludzie szeptali między sobą czy i kto został zaproszony na stypę, gdzie to ma się w ogóle odbyć i jak długo będzie trzeba siedzieć. Słyszałam też, jak jedna i druga pani, komentują ubiór dziewczyny kuzyna. Jej sukienka ledwo sięgała połowy ud. Dziadek kiedyś powiedział, że nie warto słuchać ludzi, bo ludzie gadają. Na okrągło tylko gadają.

Dziadek nie żyje, wujek jest pijany, siostra obgryza paznokcie, Pan Ksiądz prawi tylko o Jezusie, babcia tonie we łzach, kuzyn ma nową dziewczynę, a ludzie gadają.

Mówi się, że gdy człowiek umiera, wygląda jakby spał. Dziadek wcale nie wyglądał jakby spał. Zimny, blady, poważny. Wcale nie wyglądało, że zapadł w sen. Wyglądał przecież jak martwy. Był martwy. Zupełnie w świecie, najprawdziwiej martwy. Ciekawe czy dziadek bał się, kiedy umierał? A może teraz, kiedy już umarł, nadal się boi? Może boi się miejsca, do którego trafił? Po śmierci jest przecież niebo. Pan Ksiądz mówił, że po śmierci jest niebo. Mama też mówiła, że czeka nas niebo, ale tylko wtedy, kiedy będziemy z siostrą grzeczne. Tata nigdy nic na ten temat nie powiedział. Zapytałam go jednak kiedyś czy pójdę do nieba. Odpowiedział mi, że tego nie wie, że nikt tego nie wie. Obszedł mnie wtedy zimny, obcy strach. Tata nie wie, czy pójdę do nieba, nie wie, czy w ogóle jest niebo. To jak? Człowiek zamyka oczy i już, tyle? Nie ma nic, nie ma niczego? Po śmierci nie ma niczego tylko nieprzenikniona czerń, jak wtedy kiedy zamyka się nocą oczy? Już nigdy więcej nie zapytałam o to taty. Nikogo już o to nie zapytałam.

Dziadek nie żyje, wujek jest pijany, siostra obgryza paznokcie, Pan Ksiądz prawi tylko o Jezusie, babcia tonie we łzach, kuzyn ma nową dziewczynę, ludzie gadają, a ja wciąż nie wiem co dzieje się, kiedy człowiek umiera.

Dziadek nie żyje. Nic więcej się nie zmieniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nowe opowiadanie w Suburbiach

Wrzucam poniżej link do opowiadania, które opublikowano mi w nowym numerze Suburbiów. Tytuł zachęcający, czyli Ja ją dymam, a ona nic . http...