Pod koniec studiów miałem krótki epizod z wynajmowaniem pokoju na mieszkaniu u czterdziestoparoletniej kobiety. Zostałem wyrzucony z akademika za bójkę, której nie sprowokowałem, ale tamten gość i tak poskarżył się władzom uczelni po tym jak spuściłem mu staromodne manto. Wywalono nas obu. Z dnia na dzień wylądowałem na bruku, z całym swoim mizernym dobytkiem zapakowanym w czarne worki od śmieci. Miałem farta, że znalazłem ten pokój jeszcze tego samego dnia. Zostawiłem swoje graty w aucie i poszedłem przed wieczorem na spotkanie z właścicielką. Ogłoszenie pojawiło się z rana, zadzwoniłem kilka godzin później, nie bardzo licząc na sukces. Odebrała za pierwszym razem, jej głos wydawał się przyjemny i cichy. Nie była zbyt rozmowna, wolała się spotkać na żywo, chociaż oznajmiła mi, że właściwie jest już zdecydowana wynająć ten pokój jakiejś dziewczynie z Ukrainy. Tylko moja przykra opowieść skłoniła ją do dania mi szansy – oczywiście pominąłem powód eksmisji z akademika; nie chciałem uchodzić za agresywnego typa, pospolitego bandziora czy coś w tym stylu.
Mieszkanie znajdowało się na samym szczycie dziesięciopiętrowego wieżowca. Wszedłem do środka i od razu zorientowałem się, że nie jest to najpiękniejsze miejsce do życia – no, ale w takich miejscach mieszkała przecież połowa Polaków. Ściany wydawały się nie ruszane od nowości – pomalowane farbą olejną do połowy, odrapane, z czarnymi bohomazami gdzieniegdzie. Do tego śmierdziało tutaj kurzem i gnijącymi śmieciami ze zsypu. Wpakowałem się do windy, która była w opłakanym stanie i pojechałem na samą górę. Brązowe drzwi znajdowały się na końcu korytarza po lewej. Zadzwoniłem. Otworzyła mi niemalże po sekundzie. Włosy w lekkim nieładzie i nieufne spojrzenie, ubrana w luźny, domowy dres. Brak makijażu i podkrążone oczy. Nie była brzydka, pewnie w młodości uchodziła za ładną, ale wyobrażałem ją sobie trochę inaczej, chyba zmylił mnie jej delikatny głos. Stałem przez chwilę, czując dziwną blokadę, jakby ktoś wyrwał mi nie tyle język, co mózg.
– Myślałam, że będziesz wyglądał trochę inaczej – powiedziała na powitanie.
– Jak byłem dzieciakiem to też wyobrażałem sobie, że będę wyglądał jak Brad Pitt.
– Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś. Wyglądasz ciekawie, jesteś dosyć przystojny. Chodziło mi o to, że będziesz wyglądał na bardziej zmęczonego, bardziej jak…
– Bezdomny?
– Chyba tak.
Zaśmiałem się ciepło z tego żartu, ona po chwili uraczyła mnie uśmiechem i zaprosiła do środka. Od wejścia ściągnąłem buty i rozejrzałem się dookoła. Mieszkanie sprawiało wrażenie zadbanego, wszędzie panował porządek. Ściany były odświeżone, meble i dodatki też wyglądały na dosyć nowe. W powietrzu pachniało czymś przyjemnym, nie wiedziałem jak to możliwe, ale chyba łąką w czasie wiosny. Pomyślałem, że byłoby mi tu naprawdę dobrze.
Zanim otworzyła drzwi po prawej, odwróciła się i przedstawiła.
– Nie było dobrej okazji, przez telefon wyleciało mi twoje imię... Ja jestem Renata.
– Marcel.
Pokój prezentował się ciasno, ale można uznać, że po prostu przytulnie. Stała tutaj mała kanapa, biurko, stoliczek nocny, duża szafa do sufitu na ciuchy no i dywan na środku, trochę już sprany. Widok za oknem wychodził na miasto. Wieczorem musiało być tutaj ciekawie.
– No i tak to wygląda, to jest ten pokój – oznajmiła. – Nie wiem co mam więcej mówić, wszystko widzisz.
– Jest w porządku.
Potem przeszliśmy do kuchni, łazienki i salonu. Swojego pokoju czy też sypialni mi nie pokazała, ale przecież to zrozumiałe. Oglądałem wszystko powierzchownie. Nie wiedziałem dlaczego. Wolałem przyglądać się Renacie, jej gestom, ruchom, mimice. Było w niej coś bardzo interesującego. W końcu usiedliśmy na kanapie, w tle grało TV i chwilę porozmawialiśmy.
– Kiedy byś chciał się wprowadzić? – zapytała, podnosząc na mnie oczy znad kubka z kawą.
– Chociażby za pięć minut – odparłem szczerze.
– Czyli co? Naprawdę nie masz gdzie się podziać?
– Nie bardzo.
– A dom?
– Daleko i nieprawda.
Napiła się, a potem odstawiła powoli kubek i westchnęła ciężko.
– Jestem już praktycznie umówiona z tamtą dziewczyną – oznajmiła powoli.
– Rozumiem.
– Nie jestem pewna czy w ogóle chciałabym mieszkać z obcym facetem pod jednym dachem. Wiesz jak jest, tyle się słyszy, no i w ogóle sam fakt mieszkania z nieznajomym mężczyzną, tylko ty i ja, nikogo więcej...
– To rozumiem tym bardziej.
Przez kilka chwil patrzyliśmy na siebie bez słów. Dobrze przyjrzałem się jej twarzy. Wyglądała dosyć ładnie, oczy miała ciemne, usta wydęte i nieduży nos. W jej spojrzeniu czaiło się jednak coś smutnego, miałem świadomość, że ta kobieta musiała wiele przejść. Zmarszczki i przebarwienia znaczyły jej twarz niczym znamiona. No i poza tym wszystkim była ode mnie dwa razy starsza. Sam chyba, będąc na miejscu Renaty, nie wynająłbym pokoju chłopakowi takiemu jak ja.
– Wiesz, nie zdążyłam zapytać o podstawy. Co tak właściwie robisz? Studiujesz, pracujesz? – zapytała.
– Pracuję na magazynie, kończę właśnie studia.
– Jakie?
– Dziennikarstwo.
– A masz jakieś hobby?
– Trochę piszę.
– Co?
– Głównie opowiadania, ostatnio skończyłem powieść.
– Czyli jesteś pisarzem?
– Nie powiedziałbym.
Kiedy dokończyliśmy kawę, Renata podniosła się z kanapy i podziękowała mi za przyjście, a ja podziękowałem jej za możliwość spotkania. Oznajmiła, że jeszcze dziś podejmie decyzję i ewentualnie się do mnie odezwie. Powiedziałem, że będę czekał na jej telefon, chociaż przyznałem ze szczerością, że na to nie liczę. Rozumiałem przecież jej położenie. Opuściłem mieszkanie i starą, pomalowaną w środku na beżowo windą, zjechałem na dół. Ktoś napisał tutaj czarnym markerem, że czas to najcenniejsze co mam. Akurat, pomyślałem. Ja swój sprzedawałem bezpowrotnie za 19,70 brutto za godzinę. Poszedłem do swojego auta i posiedziałem w nim jakiś czas, słuchając muzyki. Trochę mi zeszło. Kiedy miałem już odpalić i odjechać, zadzwonił mój telefon. Odebrałem.
– Marcelu dzwonię ci powiedzieć, że możesz się wprowadzić – oznajmiła tym samym, spokojnym głosem co wcześniej. Tym razem jednak była w nim jakby ulga. – Odmówiłam tamtej dziewczynie, właściwie to ona znalazła już coś innego.
– Cieszę się – odpowiedziałem.
– Możesz przyjechać nawet zaraz.
– Dobrze. Będę za trzy minuty.
– Za trzy?
– Zostałem pod blokiem. Może to dziwne, ale wiedziałem, że zadzwonisz.
– Wiedziałeś?
– Coś przeczuwałem.
Kilka sekund się nie odzywała, dobrze słyszałem jej oddech po drugiej stronie. W końcu oznajmiła, że widzimy się za chwilę. Rozłączyła się, a ja wysiadłem z auta i wziąłem już kilka gratów ze sobą. Niecałą godzinę później znów miałem miejsce, które mogłem nazywać swoim. Chociaż na jakiś czas.
Po dwóch tygodniach mieszkania razem wiedziałem już co Renata lubi, a czego nienawidzi. Starałem się zachowywać porządek i sprzątać po sobie na bieżąco. Poza tym wynosiłem regularnie wspólne śmieci i dwa razy zrobiłem dla niej zakupy. Pracowała w jakiejś korporacji, więc wychodziła rano i wracała wieczorami, czasami późno w nocy. Szybko zdałem sobie sprawę, że to nie z kwestii finansowych wynajmowała ten pokój. Zwyczajnie musiała mieć kogoś obok siebie. Lubiła ludzi, potrzebowała ich. Mimo że nie zdawała sobie z tego sprawy.
W dwie pierwsze soboty wystroiła się gdzieś, wymalowała i uderzała na miasto, podobno z koleżankami. Teraz przyszła trzecia. Znów gdzieś wychodziła.
– Pięknie dziś wyglądasz Renato – oznajmiłem jej, kiedy pojawiła się w salonie. – Właściwie to zawsze pięknie wyglądasz.
Posłała mi pogodny uśmiech i przeszła obok mnie. Ta kobieta nie miała figury dwudziestolatki, widać, że czas zrobił swoje, ale mimo tego prezentowała się naprawdę nieźle w tej czarnej sukience, rajstopach i szpilkach. Któregoś wieczora wyznała mi, że jako młoda dziewczyna urodziła dziecko, które musiała oddać. Po tym coś w niej pękło, zmieniło się, nigdy już nie była taka radosna jak kiedyś. Jej ciało również się wtedy zmieniło. Nie wiedziałem czemu jest sama, nie pytałem o to, nie pytałem też czy kogoś szuka. Niektórym z nas bycie samemu po prostu służy. Inni nie mają takiego wyboru.
– Wychodzę na całą noc – oznajmiła mi, pryskając się delikatnie perfumami.
Jej zapach pozostał w powietrzu na długo po tym jak zniknęła.
Ja tego wieczoru też miałem plany, więc absencja Renaty w mieszkaniu bardzo mi pasowała. Wyszedłem na miasto, wraz ze swoją przyjaciółką, która właściwie to nią nie była, bo w naszej relacji chodziło głównie o seks. Odwiedziliśmy dwa lokale, jeden bar i w końcu – taki był cel – wylądowaliśmy w moim pokoju. Kaśka trochę za bardzo się spiła, ale zapewniała mnie, że sobie poradzimy. Będąc już w łóżku, zaczęła obcałowywać mnie od góry do dołu, zatrzymując się przy moim penisie. Leżałem jak długi, kiedy ona powoli wzięła do ust i zaczęła się nim bawić. Objęła go też mocno dłonią, masowała z wyczuciem i pracowała tak dopóki całkowicie nie stwardniałem. Potem założyłem prezerwatywę, ona usiadła na mnie, włożyła go sobie do środka i zaczęła powoli ujeżdżać. Moje dłonie wodziły po jej plecach, po pośladkach. Kiedy się pochyliła i zaczęła mnie całować, sprawiła, że doszedłem. Za szybko jednak. Rozkazałem Kaśce się położyć, mówiąc, że jestem jej winien jeden orgazm. Zaśmiała się, ale położyła na plecach i rozchyliła nogi. Jej wygolona cipka w pomarańczowym świetle lampy wyglądała jak ósmy cud świata. Uklęknąłem i pochyliłem się nad nią. Zacząłem powoli ją obcałowywać, ale zachęcony jej pomrukami szybko przeszedłem do drażnienia językiem łechtaczki. Mój wskazujący palec powędrował do środka. Pracowałem jak mrówka, chcąc doprowadzić ją do szczytu. Znałem trochę jej ciało, wiedziałem co lubi i jak lubi. Kaśka wiła się i jęczała głośno, w pokoju panował jej słowiczy głos. Nagle jednak coś usłyszałem, dźwięk z głębi mieszkania, jakby otwieranie drzwi, zamek w nich. Na chwilę zwolniłem, chcąc się skupić na tamtym. Chyba ktoś wszedł do środka, takie odnosiłem wrażenie. Nie mogłem jednak tego sprawdzić, bo Kaśka złapała mnie za głowę, za włosy i kazała doprowadzić ją do obłędu. Zrobiłem to o co mnie poprosiła. Przyspieszyłem, mój język pracował jak szalony i chwilę później, trzymałem ją silnie za uda, kiedy całe jej ciało trzęsło się niczym rażone prądem.
Kasia została do rana, spała ze mną, ale nie zjedliśmy śniadania. Zaproponowałem jej to oczywiście, chciałem zrobić tosty i jajecznice, ale powiedziała, że musi uciekać. Obiecała się odezwać za jakiś czas. Kiedy wyszła, zdałem sobie sprawę, że przy drzwiach, na dywaniku, stoją buty Renaty. Wiedziałem już, że wróciła wczorajszej nocy, wróciła wcześniej niż zapowiedziała. Zastanawiałem się ile z tego co wczoraj robiłem usłyszała. Nie rozmawialiśmy jednak o tym. Niedziela minęła nam spokojnie, w dziwnej ciszy.
Jakoś w środku tygodnia, po południu, usłyszałem dzwonek do drzwi. Wyszedłem ze swojego pokoju i wyjrzałem przez wizjer. Na korytarzu stał jakiś obcy facet. Otworzyłem mu, bo mógł to być w końcu listonosz, gość od liczników czy ktokolwiek inny.
– Co ty tu kurwa robisz?! – spytał mnie autentycznie zdziwiony.
– Czasami sam się nad tym zastanawiam – odparłem.
– Mieszkasz tu?
– Tak.
– Renata nic mi nie mówiła.
Facet chciał przejść obok mnie i wleźć do środka, ale zablokowałem mu drogę. Spojrzał na mnie z prawdziwą nienawiścią w oczach. Był tego samego wzrostu co ja, ale znacznie starszy, krótko ogolony. Postury byliśmy podobnej, z tym, że on był roztyty, a ja co jakiś czas chodziłem na siłownię i miałem krótki epizod z boksem.
– Przepuścisz mnie do cholery? – To pytanie miało brzmieć groźnie i faktycznie brzmiało, z tym, że nie trafiło na podatny grunt.
– Facet nie mam pojęcia kim ty jesteś – odpowiedziałem spokojnie.
– Renata zostawiła mi coś u siebie. Mam to zabrać. Więc mnie nie wkurwiaj tylko mnie wpuść.
– Nie ma mowy.
Mężczyzna sprawiał wrażenie nieźle rozeźlonego. Jasne oczy mu zapłonęły, twarz poczerwieniała. Wyczułem też w jego oddechu alkohol, który mieszał się z zapachem wody kolońskiej.
– Wpuść mnie do kurwy i nie przeszkadzaj!
– Nie.
Byłem pewien, że czegoś spróbuje, nastawiłem się już na to, gotów w razie czego zareagować. On jednak jeszcze raz wyzwał mnie od najgorszych i zapowiedział, że przyjdzie jak będzie Renata. Życzyłem mu powodzenia. Tego samego wieczoru kobieta spytała mnie o tę sprawę. Spytała dlaczego nie wpuściłem tego gościa do środka.
– Nie znam typa – odparłem znudzony. – Skąd miałem wiedzieć, że mówi prawdę.
– Przecież podał ci moje imię – powiedziała i zabrzmiało to jak oczywistość.
– Każdy może znać twoje imię. To mógł być przecież jakiś złodziej.
– Ale nie był.
– To kim właściwie jest ten facet?
Renata westchnęła, a potem wyjaśniła mi, że to prawie życiowy partner, z którym średnio jej się układa. Mają lepsze i gorsze momenty. Teraz są te gorsze, dlatego nie utrzymują zbytnio kontaktu. Czekała aż się między nimi ułoży i wierzyła, że to nastąpi. Prędzej czy później.
– Albert mocno się zdenerwował – oznajmiła mi po chwili. – Uważa, że jesteś jakimś moim nowym gachem czy kochankiem.
– A ja jestem tylko zwykłym psem stróżującym – stwierdziłem.
– Mówi, że o mało co by cię pobił.
– Mogę powiedzieć to samo w drugą stronę.
Uśmiechnęła się do mnie, potem przeprosiła i poszła się umyć. Kiedy zmierzała do łazienki, obejrzałem się za nią, jakby widząc ją na nowo. Pierwszy raz spojrzałem na nią w takim świetle – przez pryzmat jej fizyczności. Musiałem przyznać, że miała naprawdę świetne nogi i zgrabny, okrągły tyłek. Podobała mi się pomimo nadwagi i wiecznego zmęczenia na twarzy i w oczach.
Następną sobotę spędziłem w mieszkaniu, tak samo jak Renata. Oznajmiła mi, że nie ma chęci i siły nigdzie wychodzić. Potem jakoś tak wyszło, że wieczorem usiedliśmy przy dwóch butelkach wina i telewizorze. Oglądaliśmy jakieś nudne, sztampowe produkcje i wyśmiewaliśmy ich naiwność. Renata siedziała ze spiętymi w koński ogon blond włosami, bez makijażu. W zwykłych dresach i koszulce – czyli podobnie jak ja. Poczułem się nagle jakbyśmy byli parą, która żyje ze sobą od lat. Wydawało mi się, że teraz, po czasie, Renata była jakby mniej zagubiona niż na początku naszej znajomości, mniej smutna. Zerknąłem na nią, na jej profil i dopiero teraz zauważyłem, że ma mały, ciemny pieprzyk tuż pod okiem. Po chwili ona spojrzała na mnie i zapytała o co chodzi.
– Nic takiego – odparłem i dokończyłem lampkę wina.
Poszedłem do kuchni, wyrzuciłem pustą butelkę do kosza, a szkło wstawiłem do zmywarki. Wróciłem do salonu. Renata siedziała na kanapie z podciągniętymi nogami i przyglądała mi się osobliwie, coś krążyło po jej głowie.
– O co chodzi? – Teraz to ja zadałem to pytanie.
Kobieta poruszyła się i wskazała dłonią, abym usiadł obok niej. Zrobiłem to.
– Chciałabym o czymś z tobą pogadać – zaczęła niepewnie. – Wiesz, wróciłam tydzień temu wcześniej, a ty miałeś gościa. Myślałam o tym.
– Jeżeli ci to przeszkadza to nikogo nie będę sprowadzał – powiedziałem szybko. – Nie chcę sprawiać kłopotów.
– Nie, nie o to chodzi. Widzisz, wiem co tam robiliście, słyszałam co tam robiliście…
– To tylko seks, nic takiego.
– Tak, ale…
Przez moment się zawahała, odwróciła wzrok. Pewny tego co robię, pozwoliłem sobie na to by ująć ją delikatnie pod brodę i odwrócić jej twarz do siebie. Oczy jej drżały, blade światło telewizora odbijało się w ich czarnej toni.
– Ja uchyliłam trochę drzwi i zajrzałem przez nie – wyznała cicho.
– Podglądałaś? – Głos miałem opanowany.
– Tak.
– I co takiego zobaczyłaś?
– Ciebie… Na kolanach, między jej nogami… Jak robisz jej…
– Robię co?
– Całowałeś ją tam.
Odchyliłem się na miękkim oparciu i westchnąłem. Nie miałem pojęcia co mam powiedzieć, co tak właściwie chodzi jej po głowie. Nie musiałem się jednak domyślać. Powiedziała mi wszystko. Wyznała mi, że nigdy czegoś takiego nie doświadczyła, nigdy, przez całe życie, żaden mężczyzna nie doprowadził jej do orgazmu ustami. Wydawało mi się to niepojęte – takie rzeczy w XXI wieku. Ale to była prawda. Nie wiedziałem co mam zrobić z tym fantem. I doskonale wiedziałem. Wystarczyło tylko, aby słowa wybrzmiały w eterze.
– Chcesz, żebym zrobił ci to samo? – zapytałem, patrząc jej w oczy.
– Chciałabym. Ale się boję – wyznała.
– Czego?
– Że mi się nie spodoba. Że tobie się nie spodoba.
Nie potrzebowałem nic mówić. Zbliżyłem się do niej i musnąłem jej wargi swoimi. Chwilę później już się całowaliśmy, nasze języki splotły się ciasno i namiętnie. Potem po prostu znaleźliśmy się w sypialni, wszedłem tutaj po raz pierwszy. Pomyślałem, że zawsze są jakieś nowe pierwsze razy. Teraz dla Renaty, ale również i dla mnie. Nigdy wcześniej nie byłem z dojrzałą kobietą, nie miałem pojęcia jak to jest, czułem się zielony. Mimo tego wykorzystałem swoje doświadczenie, zdobytą wiedzę, całą energię. Chciałem sprawić jej autentyczną przyjemność, prawdziwą radość. Zasługiwała na to jak nikt inny na świecie.
Rozebraliśmy się i podążając pocałunkami na dół, zbliżyłem się do miejsca przeznaczenia. Miała naprawdę duże piersi, z okrągłymi, różowymi brodawkami, które rozlewały się trochę na boki. Skórę bladą, pępek na jej brzuchu był głęboki. Tam też ją pocałowałem, wywołując małą falę rozbawienia. Niżej, w linii pasa, znajdowała się ciemniejsza, lekko wypukła pozioma blizna – błyskawicznie zdałem sobie sprawę, że to pamiątka po cesarskim cięciu. Powiedziała mi wtedy, że mam nie zwracać na to uwagi, a ja zapewniłem, że to nie ma znaczenia.
W końcu dotarłem właśnie tam, między jej uda. Bujne, ciemne włosy na wzgórku łonowym świadczyły o tym, że obcuję z prawdziwą kobietą i od razu przypomniałem sobie o tych wszystkich dziewczynach wygolonych na zero. Zacząłem działać powoli, z ogromnym wyczuciem, nie chciałem spalić tej przyjemności. Renata wstrzymała oddech w oczekiwaniu. Przyłożyłem swoje usta do jej miękkich, gorących sromowych warg. Zacząłem muskać delikatnie, składać jej cipce należny hołd. Całowałem ją, nie pominąłem żadnego skrawka kochanej kobiecości. Kiedy poczułem, że się przede mną otwiera, przeniosłem się wyżej. Łechtaczka wyglądała jak pąk bordowej róży. Pociągnięciem języka niczym pędzlem przejechałem po niej powoli. Towarzyszyło mi przy tym cichutkie westchnienie Renaty. Potem kilkakrotnie powtórzyłem tę czynność. Od dołu do góry. I znowu. Od dołu do góry. W końcu odważyłem się zjechać niżej. Smaku jej wilgoci nie mogłem przyrównać do niczego innego, niczego co bym znał. Wcale nie był odpychający, a raczej słodki i pełny. Jak dojrzały owoc, pomyślałem. Brzoskwinia Nabokova. Zanurkowałem językiem głębiej, wierciłem nim spokojnie. Kobieta poruszyła się lekko, uniosła, najwidoczniej chcąc bym wszedł w nią jeszcze bardziej. Zrobiłem to i robiłem to długo i powoli. Nie spieszyłem się nigdzie, napawałem tą ulotną chwilą, tym boskim aktem. Czerpałem przyjemność z dawania. Naprawdę mi się to podobało. I jej najwidoczniej też. Wysunąłem język i zacząłem wodzić nim po całym jej łonie. Czułem się tak, zachowywałem się, jakbym nie tyle ją tam całował, co całował się z nią. Oddałem się w to cały. Kiedy zdałem sobie sprawę, że pora zbliżać się do końca, przyspieszyłem pracę ustami i językiem. Ssałem teraz i muskałem, skupiłem się głównie na tym jednym, czułym punkcie, czując i słysząc, że jest to właśnie to. Nagle Renata chwyciła moją dłoń i położyła ją sobie na prawej piersi. Chciała, abym zajął się nią również tam. Drażniłem więc palcami jej twarde niczym kamyki sutki.
– Ja chyba zaraz… – wyszeptała Renata, ale nie zdążyła dokończyć, nie pozwoliłem na to.
Wierzgnęła silnie, jakby chcąc uwolnić się, uciec spod mojej władzy. Ja jednak przytrzymałem ją i dokończyłem miłosne dzieło. Renata wydała po chwili głośny okrzyk spełnienia. Powieki miała zamknięte, usta ułożyły się w grymasie rozkoszy. Pomyślałem, że chyba dobrze się sprawiłem.
Po wszystkim powoli ją wyciszyłem, delikatnie całowałem łechtaczkę i wargi. Kiedy zaczęła chichotać, przestałem. W końcu położyłem się obok niej. Leżeliśmy teraz do siebie twarzami, patrząc sobie w oczy.
– Było aż tak źle? – zapytała mnie niepewnie.
– Ty mi powiedz.
– Mnie się podobało.
Pocałowałem ją lekko w rozchylone usta.
– I pomyśleć, że tyle lat żyłam w błogiej nieświadomości. Ostatnio przez pracę i stres nawet przestałam się masturbować, nie myślałam o tym nawet, jakby coś takiego jak seksualne zadowolenie w ogóle nie istniało – wyznała, patrząc w sufit.
– To prawie grzech – stwierdziłem.
– Kiedyś myślałam, że człowiek dorasta już ukształtowany, że powinien wszystko już znać, wiedzieć. Ale teraz już wiem, że uczymy się czegoś przez cały czas. Przez całe życie mamy prawo doświadczać nowego. Nie ma w tym nic złego, prawda?
– Pewnie jest tak, jak mówisz.
– Gdyby wszyscy faceci zajmowali się swoimi kobietami w ten sposób, to świat byłby o wiele spokojniejszy. Pomyśl tylko. Szczęśliwa, radosna żona w domu, to czysta głowa mężczyzny. Zero awantur, zero kłótni. Facet wychodzi z domu spokojny, a nie pełen złej energii.
– Raczej by to nie zaszkodziło.
W końcu przewróciła się na bok, wsparła głowę na dłoni i zaczęła mi się badawczo przyglądać. Kosmyk jasnych, farbowanych włosów zakręcił się na czole. Odgarnąłem go palcem. Czarne oczy Renaty wpatrywały się we mnie usilnie. Coś wciąż czaiło się w jej myślach.
– Tak? – spytałem w końcu.
– Mógłbyś zrobić to jeszcze raz? Jeszcze raz tak samo?
– Jeżeli chcesz.
Chwilę później znowu wylądowałem między jej nogami. Tym razem zajęło mi to trochę krócej, ale działałem też bardziej intensywnie. Jej orgazm słychać było chyba na całym piętrze. Kiedy skończyłem, przytuliłem ją do siebie i gładząc po włosach, uśpiłem tej nocy. Poszedłem do swojego pokoju dosyć późno – miasto za oknem już dawno śniło swoje zwyczajne sny. Ostrożnie wstałem z łóżka, nie chcąc obudzić Renaty. Zanim wyszedłem i zamknąłem cicho drzwi, obejrzałem się. W czasie snu wyglądała dużo spokojniej niż na co dzień.
Pomieszkiwałem u niej jeszcze przez kilka następnych dni. Rozmawialiśmy trochę o tym co zaszło między nami, ale nie powtórzyliśmy już nigdy tamtej nocy. Moja nowa przyjaciółka oznajmiła mi, że po tym jak powiedziała swojemu niby-partnerowi co jej zrobiłem, wpadł w prawdziwy szał. Kłócili się, w ruch poszły bluzgi i rzucane przedmioty. Omal go nie uderzyła. A potem złapał ją mocno, pocałował jak nigdy wcześniej i sam zaserwował jej długą, namiętną minetę. Nie chciała mi jednak zdradzić, który z nas zrobił to lepiej. Miała przecież do tego prawo.
Pamiętam ostatnią godzinę, pakowałem się, a ona weszła do mojego pokoju. Pamiętam jak usiadła, objęła mnie z tęsknotą i podziękowała mi za wszystko co zrobiłem. Pamiętam jak powiedziała też, że postanowili z Albertem dać sobie po raz kolejny szansę. Wyglądała tamtego poranka najpiękniej, rozkwitła fizycznie i duchowo.
– I tak by nam nie wyszło – oznajmiła, a w jej oczach naprawdę dostrzegłem smutek. – Za dużo nas dzieli. Mamy ze sobą za mało wspólnego...
Być może miała rację.
Mężczyzna wprowadzał się do niej, więc musiałem się wynieść, ale powtórny taki fart ze stancją się już nie powtórzył. Kaśka wzięła mnie do siebie na kilka dni, podczas których intensywnie piliśmy, paliliśmy, chodziliśmy na dzikie imprezy i pieprzyliśmy się. Tak, ta dziewczyna się pieprzyła albo rżnęła, nigdy inaczej. Nie miałem wyrzutów sumienia. Nie myślałem wtedy o Renacie. Nie potrafiłem i nie chciałem.
– Masz najlepszy język ze wszystkich facetów jakich do tej pory spotkałam – sprzedała mi komplement Kasia którejś gorącej nocy. – Naprawdę masz najgorętszy język na wschód od Łaby.
– Dlaczego od Łaby?
– Bo tam najdalej byłam.
Zerknąłem na jej nagie, młode i chude ciało. Przejechałem palcami po jej małej piersi, a potem pocałowałem ją w czoło.
– Gdzie ty się tego nauczyłeś, co? – zapytała zaciekawiona, wracając do tematu.
– Jestem samoukiem – stwierdziłem.
– Serio Marcel, to prawdziwy, cholerny dar.
– To raczej przekleństwo.
W końcu wyprowadziłem się od Kasi i zakotwiczyłem w jakimś pokoju na mieszkaniu, w którym żyli sami nieciekawi życiowo młodzi faceci. I życie toczyło się dalej, nudno i przewidywalnie.
Nie wiem co teraz porabia Renata, kontakt urwał się bardzo szybko. Nie sądzę, żeby ostatecznie wyszło jej z Albertem, trochę ją przecież poznałem. To nie był facet dla niej, ale właściwie ja też nie byłem. Niektórzy z nas są skazani na bycie samemu, ale nie ma w tym nic złego. Wystarczy pogodzić się ze samym sobą, a wszystko samo się ułoży i będzie tak jak musi być.
Wiem natomiast, że na kilka spraw nigdy nie spojrzę już tak samo. Ciągle uczę się czegoś nowego, przeżywam coś po raz pierwszy. Czasami jestem sam, a czasami mam kogoś obok. Jest dobrze, czuję że nadal będzie. Jeszcze bardzo, bardzo długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz